Zołzina nie toleruje mieszania ze sobą składników potrawy przed jej podaniem. Na talerzu sos ma być zaserwowany oddzielnie od makaronu, surówka jest niegodna by stykać się z ziemniaczkiem, a symetryczne fragmenty kotleta muszą precyzyjnie wypełniać tylko im przeznaczoną przestrzeń. Jestem wdzięczna klientce, że wszystkie składniki zupy mogą znajdować się w jednej misce, ale nie jest to wielki gest z jej strony, gdyż faworytem mojej córki jest czysty rosół z makaronem i czasem warunkowo dopuszczalną do spożycia marchewką.
Takie podniebienie determinuje charakter dziecięcej zastawy stołowej, którą stosujemy. Wielbimy przegródki, pojemniczki, miseczki, segregowanie przekąsek, odseparowywanie za przepierzeniem fasolki i nieckę na sos. Wszystko ma swoje miejsce do momentu rozpoczęcia posiłku – później buraczki mieszają się ze szpinakiem na kuchennej firance, sos smakowicie oblewa pieczeń serwowaną na panelach podłogowych i maleńkie co nieco łączy się w idealnej kompozycji w brzuchu zadowolonej degustatorki.
Moja panna jest chudzinką, spożywczą minimalistką, wybrednym konsumentem. Staram się więc jak mogę, by zjadała więcej zdrowych składników, wciąż podsuwam w najdalszym okienku talerza coś za czym nie przepada. Obecność nielubianego artykułu na ogólnym talerzu powoduje, że musi to być energicznie wywalone w dal lub w przypływie dobrych manier cały posiłek jest kulturalnie dyskwalifikowany. Przegródki ratują sytuację – trująca cukinia nie wadzi lubianym brokułom, a paskudny twarożek nie skaził chleba z masłem.
1 ~ 2 ~ 3 ~ 4 ~ 5 ~ 6 ~ 7 ~ 8 ~ 9 ~ 10 ~ 11 ~ 12 ~ 13 ~ 14 ~ 15 ~ 16 ~ 17 ~ 18 ~ 19 ~ 20
Puk puk, Lucy wszystko u Was w porządku?
Tak, tak. W porządeczku. Jednak ciąża mnie przeciąża i muszę leniuchować. Blogowo też.
Uff, tyle wystarczy, zatem korzystaj z błogiego leniuchowania! Wiem, że z 3-latkiem u boku jest to nie lada wyzwaniem. Wszystkiego dobrego:)
A gdzie tam, marchewka zdecydowanie poza rosołem. Czysty. Z makajonikiem.
U nas też segregacja, nawet kanapki nie przejdą, bo za dużo na raz się dzieje. Szyneczka obok. Ogórek kawałek dalej. Chlebek z masłem – przy czym masło należy zlizać, a chlebek dać psu. Ewentualnie młodszej siostrze.
:)
U mnie żarcie może do siebie dotykać, ale cóż z tego skoro żywienie mojego dziecka jest i tak najtrudniejszym aspektem macierzyństwa, z którym nie potrafię się uporać? Najszczęśliwsze chwile, to te kiedy obowiązek żywieniowy spada na przedszkole. Potem tylko myślę, co dziś mogłoby trafić w gust mojej córki, bo to co wczoraj smakowało, dziś może być zamachem na jej kubki smakowe i znów skończymy dylematy na jedzeniu obrzydliwej kaszki malinowej.
jestem Twoją córką. Nie tknę sałatki ze zmieszanymi produktami, muszą być oddzielnie (mama w końcu dawała mi jedzenie np. w trzech miskach). Ziemniak, do którego dotknie pomidor – jest niejadalny. Marchewka czy nać w rosole?! W życiu! To ponoć jest solidne zaburzenie z poziomu integracji sensorycznej, zaburzenia w rejonie zmysłu smaku, ale chyba do tej pory nie znaleziono na to żadnej terapii. Tylko niemałż się czasem ze mnie śmieje, albo mi podtyka talerz pod nos podkreślając, że nic do siebie nie dotyka. ;)
Chociaż u nas lepiej sprawdzają się najprotsze talerzyki z Ikei i lepiej, gdy Smyk ma częsciowo zmieszane jedzonko (wtedy łatwiej przemycić mi różne składniki do jego posiłków, to musze przyznać, że to co tutaj wynalazlaś jest świetne i niektóre są rewelacyjne. Dla mnie 4 najlepsza i podobnie jak Agnieszka uważam, że synek wybrałby 5:D
Jako fanka gier planszowych zakochałam się w nr 4 – ale wiem, że mój syn sprzedałby swą duszę na nr 5 ;)
Ooo, to może być rozwiązanie i dla mojego selektywnego smakosza ;)