Wielu ludziom w tym kraju praca się nie opłaca – bo stanowisko niezgodne z wykształceniem, bo stawki zbyt niskie, bo dojazd zająłby godzinę, bo jakieś gratisowe profity czy zasiłki by przepadły…
Analizowałam plusy i minusy mojego powrotu na rynek pracy, w pewnej chwili byłam zdecydowana wyciągać już z głębiny szafy wszystkie marynarki, ale zwątpiłam. Obserwujemy naszą 15-miesięczną córę i stwierdzamy arbitralnie, że w naszym przypadku byłoby zbyt wcześnie na wkroczenie w erę opieki instytucjonalnej.
Jednak chęć by pracować nie opuściła mnie na ani jeden dzień (no dobra – może kilka razy po nieprzespanej nocy). Praca w domu wciąż wydaje mi się być rozwiązaniem idealnym, a jednocześnie niemożliwym do zrealizowania.
Czy opłaca mi się praca z doskoku znad kaszki?
– Finansowo
Zupełnie nie. Jeszcze nie, mam nadzieję.
To, co udaje mi się zarobić, nie wpływa w zauważalny sposób na nasz budżet, ale podobno każdy milion zaczyna się od złotówki, a każde wtrącenie pięciu groszy na wspólne konto poprawia mi humor.
– Zawodowo
Łapanie się zleceń utrzymuje mój termin przydatności do użycia, nie pozwala zapomnieć o tym, czego się już nauczyłam, a czasem poszerza wiedzę i umiejętności. Praca w trudnych warunkach nauczyła mnie lepszej organizacji oraz skuteczniejszej selekcji informacji, poprawiła wydajność. Gdy wrócę w pełnym wymiarze, będę zaspana, ale będę też lepsza.
– Psychicznie
Na mnie wpływa zbawiennie. Owszem, w trakcie – stresuje, frustruje i pochłania każdą wolniejszą chwilę, ale po – daje ogrom satysfakcji. Miło jest zrobić coś w trybie dokonanym (po prostu zacząć i po prostu skończyć), w odróżnieniu od codzienności będącej nieustającym kontinuum (prasowanie, gotowanie i mycie podłogi nigdy się nie kończy).
– Przyszłościowo
A może założę własną firmę, a może się przebranżowię zupełnie odkrywając nowe możliwości, może wrócę na etat w euforii po domowych przejściach i po kres mych dni będę wielbić swą pracę i szefa. Co by się nie wydarzyło, będzie dobrze. Traktuję ten czas jak poligon, eksperyment, próbę sił.
ale ja niewdzięczna! Mam pracę zdalną i tak przyduszona pieleszami jestem /ale to już mój 4 rok/, że zamarzyło mi się cokolwiek, byle poza domem. Odpowiedzi na rozesłane CV brak. Chyba muszę się nauczyć z „tym” żyć ;) dzięki za rozsądne spojrzenie, czuję się podniesiona na duchu.
Ja chyba jestem realistką do bólu…Nieproporcjonalny nakład sił do efektu rozleniwia mnie, zdecydowanie:-) Jeśli miałabym się symbolicznie dokładać do naszego budżetu to tylko dla zasady i ambicji, których nie posiadam…Niestety:( Nie motywuje mnie fakt, że nie mam zawodu możliwego do wykonywania w domu ani pomysłu na zmianę branży w tej chwili. Widzę rozdarcie, frustrację i niewiarygodne zmęczenie znajomych, które rozkręcają firmy, mając małe dzieci. Wiem, że nie mam wystarczającej determinacji, więc zaczekam, aż mała pójdzie do przedszkola. Bo pracować i tak będę do śmierci, prawda ZUSie? :-)
Jestem w ciąży i jestem w takiej sytuacji, że mogę sobie pozwolić na rozwój, na pewne przemyślenia wobec przyszłości. Ale zgadzam się z tym, że praca jest nam potrzebna, by czasem się oderwać i mieć satysfakcję.
Mnie się marzy powrót do zarabiania porządnych pieniędzy, bo pracuję dokąd mała skończyła 2 miechy (zaczęłam tak późno, bo się pochorowała na początku), ale co to za praca :(
Mamy dzieci w podobnym wieku :-) Pracuję w domu, ale są dni że bardzo tesknię za etatowym rytmem poza domem. Układa się jak na razie inaczej i przyjmuję to za dobrą monetę, która zaprocentuje w życiu mojego syna. Bo pracując w domu na zlecenia, siłą rzeczy jestem wciąż z nim. Fakt, że finansowo nie jest różowo,ale mam nadzieję, że to tylko taki etap w życiu. To „siedzenie z dziećmi w domu” to przecież nie tylko pranie, prasowanie (rzadko kiedy w moim przypadku) i gotowanie. To także każdorazowe decydowanie, codzienne działanie, zmienianie kierunków myślenia, buntowanie się przeciwko schematom, wiara w ideały, małe zwycięstwa w wielkich katastrofach, odkrywanie i rozwijanie małego człowieczka obok nas :-)
To naprawdę nie jest tylko siedzenie z dzieckiem w domu. Czasem rzeczywiście trochę poligon, trochę eksperyment w stylu, jak długo jestem w stanie wytrzymać w permanentnym braku snu. Znajdując okruchy wspomnień o sobie sprzed… pomiędzy miseczką kaszki a kolejnym wyrzynającym się zębem. Który w przypadku mojego syna wrzyna mu się w zachowanie w ciągu dnia, bombardujące mój spokój ducha. Czasem dopiero cudem odzyskany, z odmętów całodziennego speedu, piętnastominutowy czas relaksu pod prysznicem, przywraca równowagę ducha. Żadna praca jednak nie przyniosła mi tyle satysfakcji w życiu i nie przyniosą jej żadne pieniądze.
Ja lubię pracować, praca pozwala mi zachować swoistą higienę psychiczną. Dlatego dopóki mogę pracuję i teraz kiedy jestem w ciąży, z uwzględnieniem dojazdów itp.:)
Kiedy już będę w domu na macierzyńskim, czy wcześniej na zwolnieniu chciałabym pracować z doskoku, właśnie znad butelki czy innej kołyski, z domu. Niestety w tej formie pracy i generalnie w łapaniu tego typu zleceń nie mam kompletnie doświadczenia. Na macierzyńskim planuję być maksymalnie rok, głównie ze względów finansowych, więc potomek, po tym czasie będzie skazany raczej na żłobek;(
Ach i zapomniałam kompletnie – nominowałam Cię do kolejnej zabawy blogowej VERSATILE BLOGGER AWARD.
Jeśli masz ochotę wziąć w niej udział szczegóły w najnowszym poście u na moim blogu:)
dzięki :*
Cóż, ja na powrót do pracy jeszcze trochę poczekam.. ale moja ostatnia dorywcza praca na wychowawczym( lektor angielskiego w firmie) dała mi bardzo dużo satysfakcji – przede wszystkim mogłam raz na tydzień ubrać się ładnie i poprzebywać z ludźmi w swoim wieku, bardzo fajnymi ludźmi zresztą. a poza tym musiałam się do każdej lekcji solidnie przygotować – więc również z dużym pożytkiem dla mnie. Na koniec kursu dostałam mega pozytywne referencje, więc mimo że finansowo nie było szału mogę coś dodać do cv, by okres między macierzyńskimi nie wydawał się przyszłym pracodawcom jakąś zawodową pustynią ;) Praca się z pewnością opłaca!
Oj ta praca. Wróciłam do niej ze wstydem przyznaję – na skrzydłach. Teraz po 10 miesiącach nie mogę jej znieść i chte gotować kaszki, znosić humory i bawić się w komandosa na placu zabaw. wiem, że potomkowi nie się nie stało bo został z tatą. Ale ja tęsknię.
A praca? Po 6 latach jestem gotowa na rewolucję. Teraz staram się o drugie baby i nie wiem czy do niej wrócę.
Oldusia miała 5 m-cy, jak wracałam do pracy, ale na szczęście mogła zostać z babcią. Teraz te dylematy z Juniorem jeszcze (znowu) przede mną, bo póki co rozkoszuję się rocznym macierzyńskim, ale Tobie mocno kibicuję!
praca robi dobrze głowie, jakoś nagle zaczyna wtedy brakować czasu na głupoty
Nie popracowałam za długo, bo się poukładało inaczej niż planowałam, ale powrót do pracy to fajna sprawa, oderwanie na chwilę od rodziny, czas na tęsknotę. Zawsze byłam przeciwna siedzeniu bab w domu, w którym wiecznie jest co robić, bo dostaje się kota. Mi się marzy praca u siebie, na swoich warunkach, ale nie dlatego, żeby robić mniej, tylko stale się rozwijać na swoich zasadach. Co raz coś tam w głowie zaświta, ale póki co trzeba skupić się nad drugim dzieckiem i mam nadzieję, że po trzydziestce zacznę realizować swoje marzenia, czego życzę także Tobie z całego serca;)
Marzy mi się powrót do pracy! Oj tak!
Powodzenia i pomyślności w działaniu!
Pewnie ze praca się opłaca! A Tobie zycze aby wszystko poukładało się po twojej myśli w najlepszym dla was czasie :D