Najważniejszą zaletą mieszkania w mieście jest fakt, iż dzięki temu na pewno nie mieszka się na wsi. Z tego wynika też niepodważalna korzyść w postaci możliwości fundowania sobie rozrywki zwanej „wyjazd za miasto”.
Byłam, zbierałam błoto obcasami, świeże powietrze włosami i myśli garściami:
Na wsi panuje bezruch, chyba że wieje wiatr – wtedy rusza się trawa
Leciał ptak, poruszyła się gałązka i trzasnęły drzwi od paśnika. To wszystko. Nie ruszała się Zołzina, która zażywała nienormalnie długiej drzemki, nie chciał ruszać się starszawy i grubawy pies, którego trzeba było nieść z lasu do domu, nie odnotowałam wzruszeń, poruszeń, ani naruszeń.
Na wsi krajobraz jest monotonny
Pole, drzewo, więcej drzew, las. Skoro nie zna się nazw większości gatunków roślin to przy trzecim spojrzeniu zlewają się w jedną zielonkawą plamę – zupełnie inaczej niż marki w galerii handlowej. Skoro do wyboru ma się tylko ścieżkę w lewo lub w prawo to decyzyjność osiąga szczyt możliwości. Skoro nie rozprasza napastliwe tło, można dojrzeć wyraźniej to, co na pierwszym planie.
Na wsi narzucona estetyka nie dominuje
Chłop w kaloszach marki guma, nie Hunter, pół metra chodnika, który pożarły zarośla wylewające się na niewielką strefę betonu, nigdy nie zamiatana droga, nigdy nie koszona trawa w rowie, krzaki nie przycięte w żaden rozpoznawalny kształt. Stara kurtka jest tu zupełnie na czasie, węzeł z włosów czesanych przez wiatr nie powoduje dyskomfortu, a makijaż to zbędna fanaberia. Jakby nie było, jest dobrze.
Na wsi dostęp do informacji jest utrudniony
Jeśli sam się o to nie postarasz, nikt i nic nie zasugeruje Ci która jest godzina. Nie zaatakuje Cię zegar na wieży, radiowe wiadomości z ogródka restauracyjnego, neon na urzędzie, ani elektroniczny rozkład jazdy tramwajów. O upływie czasu można wnioskować z wysokości słońca na niebie i taka orientacja jest wystarczająca. W lesie nie ma wifi i zasięgu też nie ma. Żyjesz w błogiej nieświadomości aż do spotkania z sąsiadką plotkarą – wtedy dowiesz się nawet tego, co nigdy nie miało miejsca.
Najlepsze w mieszkaniu w mieście jest to, że wieś z jej dziurami, błotem, zacofaniem, niedostępnością i niedogodnością można traktować jak dobrą rozrywkę. Dla mieszczucha wieś może być tym czym dla nienagannego uzębienia wizyta u dentysty, czym efektowna stłuczka dla właściciela lawety, czym trup dla zakładu pogrzebowego, czym bankructwo Coca Coli dla Pepsi.
Wniosek jest jeden – mam zamiar być wieśniarą w każdy letni weekend.
Jam mieszczuch z urodzenia. Ale 5 lat temu (a dokładnie 5 lat i 8 dni temu) nawiałam na wioskę. I nie wracaaam! :)
https://www.youtube.com/watch?v=TRsP37NIeQw
Ja mogę mieszkać pół roku tu, pół tu, nie umiem wybrać, choć świeże powietrze pod dostatkiem dla dziecka i dla nas jest super, w mieście nie mogę oddechu złapać. A mimo to, za miastem mi tęskno od jakiegoś czasu.
Melduję się tu ja, wieśniarą jestem 90% mojego życia. Tylko ta moja wiocha jakoś mało zacofana. Może z kilka osób robi to co kojarzymy ze wsią (czyli kury, krowy, itp.) a reszta ma co najwyżej psa lub kota. ;) Dzisiejsza wieś to już nie to co kiedyś, kto to widział żeby kupować jajka w sklepie.
Lubię miasto, bo co tu dużo mówić: tu żyje się prościej, ale za to w ciągłym biegu, na pełnych obrotach. Dlatego kiedyś wrócę na wieś i tam odpoczyne, tam będę odliczać dni po przemijajacych wschodach i zachodach słońca. Dziś mieszkam w tym samym mieście co Ty i kocham go z wszystkimi jego plusami i minusami.
Wieś to wspomnienie dzieciństwa, wakacji. Tęsknię za tą ciszą, zapachem. Chciałabym podarować to mym dzieciom, a nie mam już jak.
Eee ja zostanę wieśniarą do końca życia!!!!!!!!!!!!!! :) Nigdy, przenigdy, nie chcę do miasta
Do wsi stosunek mam ambiwaletny. Fajnie tam pojechać, świeżyzną poodychać, świergotów posłuchać, poszwendać się po polach, ale czasem pianie koguta o czwartej nad ranem, szczekanie psa o północy i napieprzanie świerszczy uniemożliwiające zaśnięcie skutecznie wkurza takiego mieszczucha jak ja. I nie zapomnijmy o wsi jako wylęgarni plotek i ploteczek, zaglądaniu przez bramę i wodzeniu natarczywym wzrokiem za każdym „obcym”.
Ale fajne klimaty na zdjęciach! :D
Uwielbiam być na wsi: u siostry lub koleżanki, chłonę klimat całą sobą, ale szczerze mówiąc nie wiem, czy umiałabym się cieszyć tym wszystkim tak bardzo, gdybym zamieszkiwała wieś na stałe.
Mieszkam na wsi i powiem Ci, że dziury, błoto i syf jest większy w miasteczkach obok niż u mnie. Na wsi ludzie bardziej dbają o porządek (przynajmniej ja tak widzę u siebie), a w mieście widać np. co wychodzi z spod śniegu po zimie. Latem na wsi podwórka pełne kwiatków, kolorowych krzewów, przyciętej trawki, kostka brukowa na podwórku, albo przynajmniej wylany beton. Nie wiem jaką Ty znasz wieś , ale nie zgodzę się.. wieś to nie są brudasy, przynajmniej nie wszędzie. Ty pracujesz w biurze, a rolnik w polu, gdzie nie ma klimy. Czy w Twoim mieście wszyscy chodzą pachnący? A co z autobusami latem i unoszącym się smrodkiem? Z tego co obserwuję to ludzie na wsi przywiązują dużą uwagę do tego aby wyglądać schludnie, nie koniecznie z metką, ale schludnie. Nie muszą zakładać szpilek do dresów, bo tak jest modnie. W mieście w sklepach, marketach jest chamstwo, a na wsi jest większy szacunek (przynajmniej u mnie), ale to dlatego, że jest bez porównania mniej ludzi i prawie każdy się zna.
Wszędzie jest daleko to fakt, ale przynajmniej ruszasz tyłek z kanapy i jedziesz. Miastowi na co dzień mają kina, sklepy i cały ten szum samochodów i pewnie mają czasem tego dosyć i uciekają na wieś ;)
Z tym brudem to sporo nadinterpretacja – pisałam o błocie i innych właściwościach naturalnych terenów, których nikt na siłę nie ujarzmia.
Przepiękne zdjecia ;)
Ja na wsi wychowana i ostatecznie na wieś powróciłam.
Jednak ta moja wieś to nie taka typowa jak opisujesz tu…
To bardziej mała miejscowość przy innej małej miejscowości gdzie do kina, teatru, galerii czy na basen trzeba jechać minimum 70km w jedna stronę ;P
W mieszkaniu na wsi widzę tylko jedną wadę: wszędzie jest daleko. Mimo tego wolę wieś niż miasto. Posiadanie własnego ogrodu i warzywniaka jest dla mnie ważniejsze od bliskości sklepu, czy pracy.
ja poszłam dalej i najpierw zamierzałam być wieśniarą przez czas nieokreślony (przeprowadzka), a teraz to już chyba przez całe życie ;)
może kiedyś też mnie poniesie, na razie na pewno wolę być tymczasowym gościem
My mieszkamy w malym miasteczku i jak dla mnie tak jest najlepiej.
Za kilka tyg planujemy wyprowadzke do De i tam nie ma opcji abyśmy nie wyladowali w dużym miescie bo jednak tak będzie dla dzieci lepiej …
Ja jestem wieśniarą, choć taką nietypową, bo poza psem Mieszkającym z nami w domu, żadnych zwierząt w gospodarstwie domowym nigdy nie mielismy… A i na wsi chyba jedno gospodarstwo pozostało… Lubię mieszkac na wsi we wzglednej ciszy, a hałas miasta fundowac sobie, kiedy mam na to ochotę i dozowac odpowiednio… Teraz jednak do miasta mamy względnie daleko, ale mam nadzieję, że już niedlugo :-)
wieśniarą weekendowo to mogłabym być. na co dzień brakuje mi jednak miejskiego życia..
To już wiem, dlaczego wolę las od centrów handlowych. Znam za dużo gatunków drzew i roślin i zwierząt, Niemałż to chyba wszystkie włączając grzyby, dla odmiany marki są dla mnie czymś obcym. W zasadzie kojarzę tylko H&M, Zarę, Levisa i parę stricte dziecięcych, reszty nawet nie pamiętam a ich loga nic mi nie mówią.
e tam, z tym internetem tak źle nie ma – na wsi też jest cywilizacja ;)
a ja tęsknię za moją wsią. za tym spokojem, swobodą, kiedy latem możesz rano wyjść boso – na trawie jeszcze rosa, na twarzy słońce – boskość! albo paść plackiem na trawie przed domem i łapać słońce.
albo po prostu wypuścić dziecko na ogrodzone podwóze przez większość dnia.
i zapach skoszonej trawy, zapach wiosny, lata… się rozmarzyłam i zatęskniłam.
Na co dzień jesteśmy typowymi mieszczuchami :p Uwielbiamy jednak piękne krajobrazy i od czasu do czasu bezludzia, ciszę i spokój :)
ja jestem mieszczuchem ale…. lubię mieć spokój. Dlatego mieszkam na wsi o kilka minut drogi autem od cywilizacji i jest idealnie :-) Wieczorem cisza, spokój, gwiazdy, a jednocześnie mam łatwy dostęp do tego wszystkiego, co miast oferuje. Zwariowałabym na prawdziwej wsi lub w małym miasteczku.
ja tam jestem 100% mieszczuchem, ale wakacyjne bycie „wieśniarą” też dobrze mi smakuje :-)
Tereny piękne prawie jak u mnie. ;)
Wszystko się zgadza. Ja jestem wieśniarą codziennie, ale na szczęście nosze zegarek. ;)